„No więc dobrze” powieść amerykańskiego autora Paula Bowlesa nie spełniła moich oczekiwań o dobrej lekturze. Główny bohater, znudzony swą mierną egzystencją w Nowym Jorku, szuka ni to sensu życia, ni rozrywki. W tym celu wyjeżdża do Tangeru
w Maroku by podjąć prace w biurze turystycznym u znajomego
z dawnych lat. I tu powinna zacząć się wartka akcja, bowiem samo miasto i jego mieszkańcy to mieszanka kultur, miejsce podejrzanych interesów. Niestety nie dzieje się tak. Wprawdzie bohater wikła się w różne sprawy, niekoniecznie legalne, ale jego bierność i bezwolność jest denerwująca. Gubi się w realiach tamtejszego życia, nie zna reguł nowego świata. Choć miejsce akcji to słoneczna Afryka w powieści dominuje deszczowa aura, zimno i wilgoć.
Atmosfera utworu jest mroczna, trochę odrealniona, w oparach narkotyków i alkoholu. Plusem książki jest niewątpliwie język - literacki, bogaty, bardzo sugestywny i ciekawe obserwacje autora. Niestety nie czytało się jej dobrze i nie wniosła niczego nowego.
Halina Jasnosz