Dobro czyń, zła unikaj i żyj na pełnej petardzie!

Ksiądz Jan Kaczkowski zmarł kilka lat temu. Wiele napisano o tej postaci, powstał film o jego życiu, w Internecie widnieje mnóstwo jego wystąpień. Sam jest zresztą autorem kilku książek bardzo pozytywnie odbieranych przez czytelników.

Z rezerwą zatem podchodziłam do książki autorstwa Macieja Kraszewskiego „Johnny”. To opowieść o księdzu Janie, ale napisana z perspektywy jego podopiecznego i poprzez pryzmat jego doświadczeń. To historia przyjaźni dwóch różnych mężczyzn pochodzących z bardzo różnych światów. Patryk to wychowywany w rodzinie patologicznej narkoman i przestępca. W ramach resocjalizacji skierowany jest do puckiego hospicjum. I oto los stawia mu na drodze księdza Kaczkowskiego. Księdza o niezwykłej osobowości, lubianego przez młodzież, walczącego o chorych i ich godność, niepokornego klechę. Z tego spotkania wynikła ważna rzecz - Patryk wyszedł z życiowego zakrętu na prostą. Towarzyszył księdzu Janowi w pracy hospicjum, w wyjazdach, był świadkiem słabości w jego chorobie. To zmieniło całe jego życie. Jego narracja w książce napisana prostym trochę soczystym językiem jest bardzo autentyczna, pełna emocji. Pokazuje, że warto każdemu dać jeszcze jedną szansę, że trzeba podać rękę.

Sama postać księdza Kaczkowskiego który miał w stosunku do siebie dużo humoru, dystansu, autor ukazał w podobny sposób. Książka ta wiele może nas nauczyć, jest tu dużo o miłości bliźniego, wybaczaniu. A najbardziej wzruszające fragmenty są o śmierci, o odchodzeniu, o pożegnaniach. Jest tu dużo bólu i samotności, ale to nie jest smutna książka. Pokazuje co jest naprawdę ważne w życiu i że nie zawsze będzie nam dany czas na realizację naszych marzeń. To historia bardzo potrzebna we współczesnym świecie.

Halina Jasnosz