„Ludzie na drzewach” to druga powieść Hany Hanagihary, którą omawialiśmy na spotkaniu Dyskusyjnego Klubu Książki. Sięgnęliśmy po nią mając w pamięci burzliwą dyskusję po lekturze „Małego życia” tejże pisarki. I nikt z nas nie zwiódł się, gdyż to książka wzbudzająca duże emocje. Autorka troszkę nas „tumani i przestrasza”, gdy podaje przypisy i utwierdza w realności świata przedstawionego. Bardzo żywa dyskusja doprowadziła nas nad przepaść, w którą chciałyśmy wrzucić głównego bohatera…… słynnego immunologa, laureata Nagrody Nobla za odkrycie syndromu Seleny (zaburzenia opóźniającego starzenie się organizmu) doktora Abrahama Nortona Perinę.
Książka zbudowana jest z dwóch narracji. Pierwsza z nich wprowadza od razu bardzo brutalnie czytelnika w świat wydarzeń, ona też kończy powieść. Natomiast druga narracja to wspomnienia głównego bohatera (i to jest trzon właściwy świata przedstawionego) – antypatycznego człowieka, który zwierzęta traktuje przedmiotowo, dzieci, jak zwierzęta laboratoryjne, a samą wyspę, jak prywatne laboratorium. Ma on wiele innych przewinień na sumieniu, nie zdaje egzaminu z człowieczeństwa. Jednak pomimo antypatii do bohatera (właściwie w tej książce nie znalazłyśmy postaci sympatycznej) zdecydowanie warto ją przeczytać, aby odpowiedzieć sobie na pytanie – Czy wybitnym jednostkom można więcej, czy Nagroda Nobla otwiera „furtkę rozgrzeszającą”?
Dużym walorem książki są opisy przyrody – duszne, wilgotne, ale cudownie zielone, pachnące i kolorowe. Przykrym jest fakt, że koncerny farmaceutyczne i kosmetyczne w celu zdobycia „złotego cielca” są gotowe na zniszczenie innej cywilizacji. Więc czytelniku pospiesz się, odkryj dla siebie wyspę U'ivu na Pacyfiku, zanim całkowicie biały człowiek ją „ucywilizuje”.
Elżbieta Węglowska